czwartek, 16 listopada 2017

Jak to się stało że zacząłem biegać?? Dlaczego nie sporty walki??

WITAM WAS MOI CZYTELNICY!!
   
         Każdy od czegoś zaczynał bieganie, niektórzy od zajęć wychowanie fizycznego w podstawówce, już wtedy odkrywali swój talent, inni po 50 mieli takie postanowienie i się go trzymają do teraz. Najtrudniejsze jest zacząć.  W moim przypadku bieganie pojawiło się gdy miałem 18 lat, renująć KickBoxing , musiałem jakoś zacząć dbać o kondycję, no wiadomo najlepsze rozwiązanie to biegać, pamiętam jaką trudnością było dla mnie przebiec 2km... po prostu w podstawówce i gimnazjum nie lubiłem biegać, wręcz nie cierpiałem, przebieć 400m w 4 klasie było dla mnie wyczynem na miarę przebiegnięcia ultra maratonu. W gimnazjum był tam jakieś przebłyski że biegałem miesiąc może 2 ale to max 2 razy w tygodniu, ba a nawet na zawody pojechałem, tylko że zająłem przedostatnie miejsce.

     No poważnie zaczęło się to na treningach KickBoxingu, gdzie to w ramach rozgrzewki biegaliśmy 2km na bieżni, Boże jaka masakra... ale tak po pierwszych 3 treningach biegowych już coraz lepiej było, więc po miesiącu zacząłem także biegać poza treningami w ramach dopełnienia treningu pierwszy dystans 4 albo 5km radość jak nie wiem tyle przebiec hahahahah. Czas nie był powalający ok 25-26 minut jeśli dobrze pamiętam. Ale z treningu na trening było coraz lepiej. Potem gdy po przerwie Sierpniowej wróciłem do treningów biegałem raz w tygodniu 6,2km czasy ok 31-32 minut na początku, nic powalającego. Biegałem bez żadnego planu, na pałę, byle biegać.Po 2-3 tygodniach zacząłem osiągać czasy poniżej 30minut, a gdy po 2 miesiącach dołożyłem jeszcze jeden trening  w tygodniu to już nawet potrafiłem zejść na 27-28 minut to już dla mnie było coś,coś co mnie jarało, by biegać dalej i być coraz lepszy właśnie w bieganiu. Coraz lepiej się czułem gdy walczyłem, miałem zdecydowanie więcej tlenu i tego powera żeby napieprzać dłużej i mocniej na pełnym dystansie czyli 3x2 minuty. Potrafiłem wytrzymać pełen dystans walki , walcząc praktycznie na najwyższych obrotach. Aż w końcu zacząłem startować w szkolnych zawodach, co mnie zmotywowało żeby jeszcze mocniej biegać,. Pewnego dnia wf-sta zaproponował mi wyjazd na maraton do Grecji, trochę się zastanawiałem i wahałem się, ale nie żałuję tego,po tym wyjeździe powiedziałem sobie , żę teraz skupię się bardziej na bieganiu, nadal trenowałem sporty walki. Ale podczas tego wyjazdu poczułem coś takiego w stosunku do biegania , żę bardziej się chciałem zagłębić w ten temat, to było coś czego szukałem, wolność i to poczucie że biegniesz cały czas przed siebie i gonisz za czymś , a gdy już to dogonisz osiągasz pełnię szczęścia. Zobaczyłem ile jest ciekawych miejsc w których mógłbym biegać ,np. Nowy York, Boston, Barcelona, Paryż , Ułan Bator, Rabat i inne piękne miejsca. Więc zacząłem biegać nieco więcej, ale po Maratonie dostałem mocnego zapalenia kolana i rozlania jakieś tkanki tłuszczowej w kolanie. Bolało bardzo mocno aż nie mogłem chodzić po schodach. Przez co przerwałem jakiekolwiek treningi na miesiąc, gdy wróciłem na KickBoxing to już nie było to, kolano strasznie mi doskwierało nie mogłem z tej niepewności w kolanie skupić się na walce. Pojechałem w styczniu na bieg , gdzie to się dowiedziałem  że koledzy z byłego klubu założyli nowy klub a mianowicie KB CZARNE WILKI. Po czym skontaktowałem się z moim obecnym trenerem, który zaproponował mi treningi i zgodził się abym dołączył do klubu, zrezygnowałem z kickboxingu, po prostu straciłem motywację przez to kolano, nie mogłem się już skupić na walce i nie dawało mi to takiej satysfakcji jak bieganie. Pierwsze treningi wydawały mi się bardzo łatwe moim celem początkowym było złamać w kwietniu w półmaratonie 1,5h ale niestety doznałem kontuzji o czym opowiem później. Zacząłem od startu  w zimowej zadyszczce gdzie to na 11,8km  49:07. Temperatura wyczuwalna wtedy wynosiła -13 stopni celsjusza!!Potem już było coraz lepiej zostały mi tylko dwa tygodnie do biegu, gdzie rok wcześniej zacząłem swoją przygodę z zawodami. Był to bieg TROPEM WILCZYM, gdzie pierwszy raz była ze mną moja dziewczyna, która od początku trzymała mocno za mnie kciuki. Ruszyłem w zrównoważonym tempie, na początku przez pierwsze okrążenie byłem 5-ty ale pod koniec drugiego wbiłem się na 4-te jednak nie byłem wystarczająco dobry aby wbić się na 3-cie, mimo wszystko to miejsce mnie cieszyło zwłaszcza gdy moja dziewczyna mi powiedziała "nie wiedziałam że tak dobrze biegasz" hahahahaha. Niestety przytrafiła mi się kontuzja gdy przygotowywałem się do Półmaratonu, dwa tygodnie przerwy , ale potem ogień!!.

      Pierwszy raz podszedłem do tego aby złamać 40 minut na 10km było to 1 maja w Kępnie. Przygotowywałem się mocno dużo kilometrówek robiłem, dużo BC2, jedno wybieganie w tygodniu i oczywiście biegi progowe.Wszystko było super, niesamowity progres poczułem, siłę w nogach i tę pewność siebie. W dzień biegu czułem się bardzo dobrze , wystartowałem na spokojnie z zapasem z kilometra na kilometr coraz lepiej mi się biegło, aczkolwiek górki bardzo źle na mnie wpływały mocno mnie wykańczały, ale gdy zobaczyłęm czas na koniec 9km już się cieszyłem że dam radę , biegłem, biegłem coraz szybciej i.... meta!!! Czas to... 40:01, brakło dwóch sekund życiówka poprawiona o ponad 1,5minuty, ale niestety nie udało się próba daremna :( Nie czułem się źle po biegu po prostu dalej mocno się przygotowywałem bo już miałem zaplanowane kolejne starty cały czas brnąłem przed siebie i goniłęm za coraz lepszymi wynikami! 21-szy maja  Breaking 1h czyli bieg na 15km. Forma kapitalna, treningi poszły idealnie dużo serii kilometrówek i półtorakilometrówek, nie brakło BC2 i wybiegań.Pogoda prawie idealna, gdyby nie ten wiatr :( ale miałem pacemakera, którym był mój trener Damian, na trasie miałem wiele osób które mi pomagały motywowały mnie i dopingowały mnie, co mi bardzo pomagało na trasie, czułęm się tak dobrze do 13km żę masakra, cały czas czułem że złamię tą godzinę. Czasu nie znałem na 13km, ale zacząłem przyśpieszać żeby było coraz lepiej, no i tak stopniowo przyśpieszałem , aż do momentu gdy na ostatnim kilometrze uzyskałem tempo 3:50/km ostatnie 200m biegłem niemal że sprintem i na ostatnich 70m tempo 2:48/km i wynik niestety nie był taki jak miał być :(. 1:00:28 satysfakcjonował mnie, aczkolwiek czułem mały niedosyt mimo że wygrałem kategorię wiekową do 29 lat. Po tych zawodach był jeszcze jeden bieg , zająłem na nim drugie miejsce, ale biegłem tam tylko na miejsce no i odczuwałem jeszcze trochę te 15km. Zająłem finalnie 2-gie miejsce. Potem zacząłem przygotowywać się do sezonu jesiennego zajawka rosłą coraz bardziej!! Robienie bazy tlenowej dużo wybiegań, dużo BC2, Parkrun w Kaliszu w którym pobiłem swój rekord na 5km(19:21), finalna faza zawodów 4 tygodnie przed zawodami dużo progówek, kilometrówek i w końcu nadszedł ten dzień, który był dla mnie bardzo ważny nie tylko dlatego że chciałem złamać 40 minut na tym biegu, lecz dlatego że to był bieg w rodzinnej miejscowości mojej dziewczyny i chciałem tam pobiec jak najlepiej i pokazać że jestem dobry. Złe jedzenie za dużo słodkiego przed biegiem, teraz już ego błędu nie popełnię, ale muszę bardziej uważać na to co jem przed zawodami bo potem to się może odzwierciedlić na wyniku, a my głównie biegamy dla wyników. W tym dniu myślałem o tym że musi się udać tyle pracy w to włożyłem, tyle serca w te przygotowania, że musiało się udać,cały czas wiedziałem jaki mam cel i wiedziałem że nie mogę się poddać, bo to będzie dla mnie plamą, to było moje 2-gie podejście do złamania 40-stu minut więc wiedziałem że mam dużą szansę gdyż 4 miesiące wcześniej w Kępnie musnąłem się z tym .brakło 2 sekund, ale to nie miało znaczenia to był już inny wyścig inne podejście i wgl zupełnie inne emocje odczuwałem przed startem, aż w końcu nadszedł moment  odliczania... i START!! Wystartowałem zbyt szybko tempo 3:45/km i dużo na tym straciłem :( , mocno czułem się zmęczony po pierwszych 5km aż na 6km musiałem się zatrzymać, ale szybka motywacją pomyślałem o tym że moja dziewczyna czeka na mnie na mecie i muszę złamać te 40 minut i biegłem walczyłem cały czas przez te ostatnie kilometry ostatni kilometr przebiegłem tempem 3:50/km i udało się finalny czas to 39:19 jest to obecnie mój rekord życiowy.szaleństwo na mecie gdy zobaczyłem swoją dziewczynę, którą od razu mnie przytuliła dla takich chwil warto biegać!! Usłyszałam także piękne słowa "Brawo chłopaku masz zajebisty charakter" niech to będzie moja motywacją podczas następnego sezonu biegowego!! Następnie przystąpiłem do przygotowań do biegu Republiki ostrowskiej, mimo iż przygotowania wyglądają prawie tak samo , ale nie są takie same jestem coraz lepszy, cieszę się gdy widzę żę jestem coraz lepszy, to mi daje prawdziwą motywację i chęć do dalszego rozwoju. Cały czas widzę postępy, czy to psychiczne  czy fizyczne, każde zawody dają mi jeszcze większa motywację, bieganie to jest to czego szukałem, ta rywalizacja z wieloma osobami , to zdobywanie pucharów , możliwość konfrontowania się z innymi na wielu płaszczyznach (Bieżnia, teren , ulica) takiego sportu szukałem, tutaj zależy wszystko od Ciebie tu gdy się źle przygotujesz kolega nie wejdzie za Ciebie z ławki i Cię nie zmieni, tu ty grasz na własny rachunek , a wszystko co ugrasz jest twoje.Uczysz się także samodyscypliny i przede wszystkim możesz poczuć samozadowolenie z własnych efektów. Moim głównym celem na razie jest złamać 3h na maratonie. Na ten sezon chcę złamać 19 minut na 5km, 38:30 na 10km i 1:28 w półmaratonie. A jak się uda to będę się starał zrobić znacznie więcej :D. Rzecz w tym aby się nie poddawać!!

        Aktualnie mam roztrenowanie 2 tygodnie lekka laba tylko wybiegania max 24km w tygodniu. Aż mi się nudzi w domu hahahaa. No ale cóż trzeba odpocząć żeby był OGIEŃ!! W sezonie zimowo-wiosennym. Plan startów już przygotowany, teraz czas wykorzystuję na edukację biegową i odpoczynek. Żeby wejść z buta w nowy sezon i zakończyć go z ręką w górze. Pierwszy start taki poważny będzie w lutym, jakoś w połowie, tam będę chciał coś namieszać w klasyfikacji M20, ale do tego czasu jeszcze dużo treningów przede mną, to one pokażą w jakiej będę formie i le będę w stanie zrobić , a teraz się z wami żegnam!!

                                                                                                        Cześć, siemanko!
                                                                                                           Hemerodromos

1 komentarz: