czwartek, 30 listopada 2017

Początek Okresu treningowego!

 Zrobię w tym sezonie awanturę jak Szlachcic Sarmata


   Mam już za sobą 3 treningi w nowym sezonie, 3 mocne treningi bolą łydki tak że masakra, ale  jak boli to znacz że idę w dobrym kierunku! Ten ból jest efektem tego że staram się zmienić technikę biegania.Siła w nogach będzie coraz mocniej rosła, po tych treningach czuję że nie jest źle ale wszystko jest do poprawy!

  W poniedziałek były ostro szlifowane podbiegi, mimo tego że psy goniły mnie z 6 razy to dałem radę hahahah, na szczęście zawsze biegły za mną przy szybkim tempie to bez problemu im uciekłem hahah. Ale do rzeczy, poczułem że trochę tej sił brakuje bo po 8-smej serii (było 12) odczułem  już zmęczenie no i zakwaszenie nóg było odczuwalne. Mimo to nie było mowy o tym aby skończyć ten trening na tym, to wszystko zaprocentuje za parę miesięcy na zawodach. We wtorek na spokojnie regeneracyjnie 8km w spokojnym tempie, łydki bardzo mocno zakwaszone trochę bolało, ale cóż NO PAIN NO GAIN. Środa rozpoczęta od spokojnych 6km ale potem mocno siła biegowa 6xskip A 6xskip C na odcinku 40m. Nogi też dostały ognia przede wszystkim te łydki, kolejne 3 godziny ciężko mi się chodziło bardzo zakwaszone łydki były. Dzisiaj jak wstałem wszystko bardzo ładnie zero bólu czyli może być OGIEŃ, no i był o 16:30 gdy to wybiegłem zrobić w tempie 4:35/km 10km, no i pięknie się biegło, to jest ta cała magia biegania po lesie, lekkie błoto no i ten bardzo przyjemny dla ciała śnieg. Jestem godzinę właśnie po treningu i czuję się cudownie zero boli w łydkach no i satysfakcja z zrobienia 10km dobrego treningu.

  To na razie jest początek tych przygotowań, ale czuję że jeśli wszystko będzie szło tak po mojej myśli jak teraz to na pewno dam radę wykręcić dobry czas w tym sezonie. Czeka mnie około 12 biegów w tym 2 półmaratony, ale spokojnie z wszystkim dam radę. Mam na wszystko czas.

                                                                                                     Pozdrawiam cześć, siemanko!
                                                                                                            Hemerodromos

niedziela, 26 listopada 2017

Koniec roztrenowania. Czas ciężkiej pracy bo ona popłaca.

Czas alpinisty!!
 Czekają mnie teraz mocne tygodnie trenowania siły nóg, mam nadzieję że wszystko będzie szło po mojej myśli i że znajdę takie górki jakie chce, na razie spełniłem to w 80%, ale jeszcze mam trochę czasu aby to w pełni ogarnąć. 

           Mocno odpocząłem porobiłęm trochę luźnych treningów, ale ile można robić luźnych treningów hahahaah. Już noga szarpie aby porobić jakieś biegi tempem poniżej 4:00/km . Ale na razie nie mogę się doczekać jutrzejszego biegania po wzniesieniach mam nadzieję że nic nie skończy się żadną kontuzją. Tylko forma zacznie iść cały czas znacznie w górę. Potrzebuję takiego treningu, ponieważ podczas poprzedniego sezonu bardzo męczyło mnie wbieganie na wzniesienia podczas zawodów, praktycznie przy 70% na końcu takiego wzniesienia strasznie mnie bolał brzuch i czułem żę zwymiotuję. W tym tygodniu głównie będę skupiony na górkach na poprawie techniki, aby lądować bardziej na śródstopie niż piętę, także biegi w tempie BC2, które jest nazawne tak zwanych szybszym wybieganiem, przy którym oddech jest nieco szybszy niż przy zwykłym wybieganiu, ale na koniec tego biegu nie możemy być wypompowani jak koń po westernie. Tętno nasze nie może wynosić więcej niż 75-85% tętna maksymalnego. Ale większość mojego planu jest oparta na bieganiu wzniesień aby wzmocnić siłę nóg i poprawić technikę biegu. Do pierwszego startu mam około 3 miesięcy więc jest to dużo wg mnie czasu aby się przygotować.

       Na tym będę kończył mój wywód o końcu roztrenowania. Teraz pozostaje mi tylko trzymać się w pełni dyscypliny nie jeść żadnych pierdół a forma sądzę będzie znacznie szła w górę i zaskoczę w następnym sezonie nie tylko siebie ale też i innych znajomych biegaczy.Tylko do wszystkiego potrzeba ciężkiej pracy!! Pozdrawiam trzymajcie się! :D

                                                                                                  Cześć, siemanko!
                                                                                                   Hemerodromos

niedziela, 19 listopada 2017

Roztrenowanie


Czas lekkiego lenistwa

                 
           Niewątpliwie tak można nazwać okres roztrenowania, w czasie sezonu też nadchodzi taki moment w którym nasze ciao domaga się wypoczynku, który jest potrzebny abyśmy w późniejszym czasie łapali jeszcze większy progres. Czy jest wolny całkowicie od biegania? Nie. Jak to wygląda w moim przypadku już opowiadam.

        Biegam 3 razy w tygodniu max 10km na treningu, w tym tygodniu wyglądało to następująco: czwartek 10km, sobota 8km niedziela 6km. Staram się także aby kilometraż nie przekraczał więcej niż 24km tygodniowo. Biegi nie robię jakoś wolno, staram się pobiegać taki tempem w którym czuję jeszcze tę swobodę, na przykład dzisiaj miałem tempo 4:27/km nie wiem skąd takie tempo bo na prawdę biegło mi się bardzo lekko. Po każdym z tych treningów robię lekkie rozciąganie z naciskiem na "lekkie". Czas takiego rozciągania to max 10 minut. Tak szczerze to już się nie mogę doczekać aż będę mógł ruszyć z treningiem i popracować nad technika biegu, nad lądowaniem na sródstopiu, sile biegowej, zwiększeniu pułapu tlenowego i progu mleczanowego. Tak mniej więcej będzie wyglądała moja zima, dopiero po nowym roku będę ruszał z przygotowaniami do mojego pierwszego z głównych celi w tym sezonie a mianowicie półmaratonu w Ostrowie WLKP. 

         Dzisiejszy post nie będzie długi, bo teraz tylko lekkie bieganie i stabilizacja więc nie mogę tak o tym napisać z emocjami jak robiłem to zazwyczaj, ale następnym razem przedstawię swoje ćwiczenia na stabilizację, jedne z moich ulubionych. A teraz:

                                                                                                       Cześć, siemanko!
                                                                                                         Hemerodromos

czwartek, 16 listopada 2017

Jak to się stało że zacząłem biegać?? Dlaczego nie sporty walki??

WITAM WAS MOI CZYTELNICY!!
   
         Każdy od czegoś zaczynał bieganie, niektórzy od zajęć wychowanie fizycznego w podstawówce, już wtedy odkrywali swój talent, inni po 50 mieli takie postanowienie i się go trzymają do teraz. Najtrudniejsze jest zacząć.  W moim przypadku bieganie pojawiło się gdy miałem 18 lat, renująć KickBoxing , musiałem jakoś zacząć dbać o kondycję, no wiadomo najlepsze rozwiązanie to biegać, pamiętam jaką trudnością było dla mnie przebiec 2km... po prostu w podstawówce i gimnazjum nie lubiłem biegać, wręcz nie cierpiałem, przebieć 400m w 4 klasie było dla mnie wyczynem na miarę przebiegnięcia ultra maratonu. W gimnazjum był tam jakieś przebłyski że biegałem miesiąc może 2 ale to max 2 razy w tygodniu, ba a nawet na zawody pojechałem, tylko że zająłem przedostatnie miejsce.

     No poważnie zaczęło się to na treningach KickBoxingu, gdzie to w ramach rozgrzewki biegaliśmy 2km na bieżni, Boże jaka masakra... ale tak po pierwszych 3 treningach biegowych już coraz lepiej było, więc po miesiącu zacząłem także biegać poza treningami w ramach dopełnienia treningu pierwszy dystans 4 albo 5km radość jak nie wiem tyle przebiec hahahahah. Czas nie był powalający ok 25-26 minut jeśli dobrze pamiętam. Ale z treningu na trening było coraz lepiej. Potem gdy po przerwie Sierpniowej wróciłem do treningów biegałem raz w tygodniu 6,2km czasy ok 31-32 minut na początku, nic powalającego. Biegałem bez żadnego planu, na pałę, byle biegać.Po 2-3 tygodniach zacząłem osiągać czasy poniżej 30minut, a gdy po 2 miesiącach dołożyłem jeszcze jeden trening  w tygodniu to już nawet potrafiłem zejść na 27-28 minut to już dla mnie było coś,coś co mnie jarało, by biegać dalej i być coraz lepszy właśnie w bieganiu. Coraz lepiej się czułem gdy walczyłem, miałem zdecydowanie więcej tlenu i tego powera żeby napieprzać dłużej i mocniej na pełnym dystansie czyli 3x2 minuty. Potrafiłem wytrzymać pełen dystans walki , walcząc praktycznie na najwyższych obrotach. Aż w końcu zacząłem startować w szkolnych zawodach, co mnie zmotywowało żeby jeszcze mocniej biegać,. Pewnego dnia wf-sta zaproponował mi wyjazd na maraton do Grecji, trochę się zastanawiałem i wahałem się, ale nie żałuję tego,po tym wyjeździe powiedziałem sobie , żę teraz skupię się bardziej na bieganiu, nadal trenowałem sporty walki. Ale podczas tego wyjazdu poczułem coś takiego w stosunku do biegania , żę bardziej się chciałem zagłębić w ten temat, to było coś czego szukałem, wolność i to poczucie że biegniesz cały czas przed siebie i gonisz za czymś , a gdy już to dogonisz osiągasz pełnię szczęścia. Zobaczyłem ile jest ciekawych miejsc w których mógłbym biegać ,np. Nowy York, Boston, Barcelona, Paryż , Ułan Bator, Rabat i inne piękne miejsca. Więc zacząłem biegać nieco więcej, ale po Maratonie dostałem mocnego zapalenia kolana i rozlania jakieś tkanki tłuszczowej w kolanie. Bolało bardzo mocno aż nie mogłem chodzić po schodach. Przez co przerwałem jakiekolwiek treningi na miesiąc, gdy wróciłem na KickBoxing to już nie było to, kolano strasznie mi doskwierało nie mogłem z tej niepewności w kolanie skupić się na walce. Pojechałem w styczniu na bieg , gdzie to się dowiedziałem  że koledzy z byłego klubu założyli nowy klub a mianowicie KB CZARNE WILKI. Po czym skontaktowałem się z moim obecnym trenerem, który zaproponował mi treningi i zgodził się abym dołączył do klubu, zrezygnowałem z kickboxingu, po prostu straciłem motywację przez to kolano, nie mogłem się już skupić na walce i nie dawało mi to takiej satysfakcji jak bieganie. Pierwsze treningi wydawały mi się bardzo łatwe moim celem początkowym było złamać w kwietniu w półmaratonie 1,5h ale niestety doznałem kontuzji o czym opowiem później. Zacząłem od startu  w zimowej zadyszczce gdzie to na 11,8km  49:07. Temperatura wyczuwalna wtedy wynosiła -13 stopni celsjusza!!Potem już było coraz lepiej zostały mi tylko dwa tygodnie do biegu, gdzie rok wcześniej zacząłem swoją przygodę z zawodami. Był to bieg TROPEM WILCZYM, gdzie pierwszy raz była ze mną moja dziewczyna, która od początku trzymała mocno za mnie kciuki. Ruszyłem w zrównoważonym tempie, na początku przez pierwsze okrążenie byłem 5-ty ale pod koniec drugiego wbiłem się na 4-te jednak nie byłem wystarczająco dobry aby wbić się na 3-cie, mimo wszystko to miejsce mnie cieszyło zwłaszcza gdy moja dziewczyna mi powiedziała "nie wiedziałam że tak dobrze biegasz" hahahahaha. Niestety przytrafiła mi się kontuzja gdy przygotowywałem się do Półmaratonu, dwa tygodnie przerwy , ale potem ogień!!.

      Pierwszy raz podszedłem do tego aby złamać 40 minut na 10km było to 1 maja w Kępnie. Przygotowywałem się mocno dużo kilometrówek robiłem, dużo BC2, jedno wybieganie w tygodniu i oczywiście biegi progowe.Wszystko było super, niesamowity progres poczułem, siłę w nogach i tę pewność siebie. W dzień biegu czułem się bardzo dobrze , wystartowałem na spokojnie z zapasem z kilometra na kilometr coraz lepiej mi się biegło, aczkolwiek górki bardzo źle na mnie wpływały mocno mnie wykańczały, ale gdy zobaczyłęm czas na koniec 9km już się cieszyłem że dam radę , biegłem, biegłem coraz szybciej i.... meta!!! Czas to... 40:01, brakło dwóch sekund życiówka poprawiona o ponad 1,5minuty, ale niestety nie udało się próba daremna :( Nie czułem się źle po biegu po prostu dalej mocno się przygotowywałem bo już miałem zaplanowane kolejne starty cały czas brnąłem przed siebie i goniłęm za coraz lepszymi wynikami! 21-szy maja  Breaking 1h czyli bieg na 15km. Forma kapitalna, treningi poszły idealnie dużo serii kilometrówek i półtorakilometrówek, nie brakło BC2 i wybiegań.Pogoda prawie idealna, gdyby nie ten wiatr :( ale miałem pacemakera, którym był mój trener Damian, na trasie miałem wiele osób które mi pomagały motywowały mnie i dopingowały mnie, co mi bardzo pomagało na trasie, czułęm się tak dobrze do 13km żę masakra, cały czas czułem że złamię tą godzinę. Czasu nie znałem na 13km, ale zacząłem przyśpieszać żeby było coraz lepiej, no i tak stopniowo przyśpieszałem , aż do momentu gdy na ostatnim kilometrze uzyskałem tempo 3:50/km ostatnie 200m biegłem niemal że sprintem i na ostatnich 70m tempo 2:48/km i wynik niestety nie był taki jak miał być :(. 1:00:28 satysfakcjonował mnie, aczkolwiek czułem mały niedosyt mimo że wygrałem kategorię wiekową do 29 lat. Po tych zawodach był jeszcze jeden bieg , zająłem na nim drugie miejsce, ale biegłem tam tylko na miejsce no i odczuwałem jeszcze trochę te 15km. Zająłem finalnie 2-gie miejsce. Potem zacząłem przygotowywać się do sezonu jesiennego zajawka rosłą coraz bardziej!! Robienie bazy tlenowej dużo wybiegań, dużo BC2, Parkrun w Kaliszu w którym pobiłem swój rekord na 5km(19:21), finalna faza zawodów 4 tygodnie przed zawodami dużo progówek, kilometrówek i w końcu nadszedł ten dzień, który był dla mnie bardzo ważny nie tylko dlatego że chciałem złamać 40 minut na tym biegu, lecz dlatego że to był bieg w rodzinnej miejscowości mojej dziewczyny i chciałem tam pobiec jak najlepiej i pokazać że jestem dobry. Złe jedzenie za dużo słodkiego przed biegiem, teraz już ego błędu nie popełnię, ale muszę bardziej uważać na to co jem przed zawodami bo potem to się może odzwierciedlić na wyniku, a my głównie biegamy dla wyników. W tym dniu myślałem o tym że musi się udać tyle pracy w to włożyłem, tyle serca w te przygotowania, że musiało się udać,cały czas wiedziałem jaki mam cel i wiedziałem że nie mogę się poddać, bo to będzie dla mnie plamą, to było moje 2-gie podejście do złamania 40-stu minut więc wiedziałem że mam dużą szansę gdyż 4 miesiące wcześniej w Kępnie musnąłem się z tym .brakło 2 sekund, ale to nie miało znaczenia to był już inny wyścig inne podejście i wgl zupełnie inne emocje odczuwałem przed startem, aż w końcu nadszedł moment  odliczania... i START!! Wystartowałem zbyt szybko tempo 3:45/km i dużo na tym straciłem :( , mocno czułem się zmęczony po pierwszych 5km aż na 6km musiałem się zatrzymać, ale szybka motywacją pomyślałem o tym że moja dziewczyna czeka na mnie na mecie i muszę złamać te 40 minut i biegłem walczyłem cały czas przez te ostatnie kilometry ostatni kilometr przebiegłem tempem 3:50/km i udało się finalny czas to 39:19 jest to obecnie mój rekord życiowy.szaleństwo na mecie gdy zobaczyłem swoją dziewczynę, którą od razu mnie przytuliła dla takich chwil warto biegać!! Usłyszałam także piękne słowa "Brawo chłopaku masz zajebisty charakter" niech to będzie moja motywacją podczas następnego sezonu biegowego!! Następnie przystąpiłem do przygotowań do biegu Republiki ostrowskiej, mimo iż przygotowania wyglądają prawie tak samo , ale nie są takie same jestem coraz lepszy, cieszę się gdy widzę żę jestem coraz lepszy, to mi daje prawdziwą motywację i chęć do dalszego rozwoju. Cały czas widzę postępy, czy to psychiczne  czy fizyczne, każde zawody dają mi jeszcze większa motywację, bieganie to jest to czego szukałem, ta rywalizacja z wieloma osobami , to zdobywanie pucharów , możliwość konfrontowania się z innymi na wielu płaszczyznach (Bieżnia, teren , ulica) takiego sportu szukałem, tutaj zależy wszystko od Ciebie tu gdy się źle przygotujesz kolega nie wejdzie za Ciebie z ławki i Cię nie zmieni, tu ty grasz na własny rachunek , a wszystko co ugrasz jest twoje.Uczysz się także samodyscypliny i przede wszystkim możesz poczuć samozadowolenie z własnych efektów. Moim głównym celem na razie jest złamać 3h na maratonie. Na ten sezon chcę złamać 19 minut na 5km, 38:30 na 10km i 1:28 w półmaratonie. A jak się uda to będę się starał zrobić znacznie więcej :D. Rzecz w tym aby się nie poddawać!!

        Aktualnie mam roztrenowanie 2 tygodnie lekka laba tylko wybiegania max 24km w tygodniu. Aż mi się nudzi w domu hahahaa. No ale cóż trzeba odpocząć żeby był OGIEŃ!! W sezonie zimowo-wiosennym. Plan startów już przygotowany, teraz czas wykorzystuję na edukację biegową i odpoczynek. Żeby wejść z buta w nowy sezon i zakończyć go z ręką w górze. Pierwszy start taki poważny będzie w lutym, jakoś w połowie, tam będę chciał coś namieszać w klasyfikacji M20, ale do tego czasu jeszcze dużo treningów przede mną, to one pokażą w jakiej będę formie i le będę w stanie zrobić , a teraz się z wami żegnam!!

                                                                                                        Cześć, siemanko!
                                                                                                           Hemerodromos

niedziela, 12 listopada 2017

Walka z samym sobą wygrana po raz drugi z rzędu!!

IV BIEG BURMISTRZA MIASTA I GMINY ODOLANÓW

           Po krótkiej przerwie wraca, ale nie próżnowałem, niebawem pojawi się długi post w którym opisuję swoją historię jak zacząłem biegać i wgl. Dzisiaj miałem przyjemność wystartować w biegu na 10km w Odolanowie wyszło ogólnie 10,4km, ale mniejsza o to. Zawody organizacyjnie wg mnie dobrze przygotowane, depozyt był ogarnięty, jedzenie po biegu było, woda była, tylko brakło medali dla każdego startującego medale dostawały tylko osoby, które stanęły na podium w kategorii wiekowej (mi się to udało II msc. M1(16-29lat).

        Czułem się po półmaratonie bardzo dobrze, ale gdy wczoraj zrobiłem rytmy jednak w nogach brakowało tej mocy i wytrzymałości, ale tlenowo czułem się bardzo dobrze. Nie brakowało podbiegów podczas tego biegu i tego złego wiatru, który nie pozwolił do końca rozwinąć skrzydeł, a nawet stopował i sprawiał mi trudności z oddychaniem, stawiał także duży opór. Miałem moment w którym się chciałem poddać , ale mówię że jak raz stanę to stanę jeszcze raz i zacisnąłem zęby biegnąc dalej, udało mi się końcówkę przyśpieszyć, czas 41:23 co prawda trasa dłuższa o 400m wg mnie czas nie jest najgorszy zwłaszcza że było 2msc. w kategorii co mnie jako sportowca bardzo cieszy!! Każdy lubi jak jego wysiłek jest doceniany. Teraz lekkie treningi coś tam może szybciej pobiegnę treningowo, bo jeszcze w grudniu chcę wystartować w biegu mikołajkowym i od 18 grudnia pragnę zacząć okres roztrenowania. Dla mnie dzisiaj najważniejsze jest to że podczas biegu się dzisiaj nie poddałem i że ubiegłem cały bieg. z tego powodu się bardzo cieszę i zostało to nagrodzone wysokim 2-gim miejscem w kategorii. Wiem nad czym muszę pracować to jest VO2/max i to aby zacząć lądować na śródstopiu. To mi na pewno pomoże w osiągnięciu jeszcze większym i lepszych wyników.

        Wypatrujcie wkrótce się pojawi mój długi materiał w którym to opisałem jak to się wszystko zaczęło, a teraz pozostaje mi tylko życzyć wszystkim  dobrej nocy!

                                                                                             Cześć, siemanko!
                                                                                              Hemerodromos

poniedziałek, 6 listopada 2017

Udało się , nie ma rzeczy niemożliwych!!

1,5h złamane!!

      Wczoraj, podczas półmaratonu kościańskiego udało mi się złamać barierę 1,5h, która jest barierą po której złamaniu można się nazywać biegaczem na dystansie półmaratonu. Nie jest wcale łatwo utrzymać to tempo na dystansie 21km, ale jak ktoś trenuje regularnie i się przygotowuje pod ten dystans to jest w stanie to zrobić. Jeśli jeszcze się przezwycięży bariery, które mamy w głowie, to na pewno damy radę!!

          Mi się właśnie tak udało, że przezwyciężyłem własne bariery i te głosy, które mówiły że nie dam rady. Jeszcze pewien biegacz, powiedział mi przed startem ża jak złamię 2h to będzie cud, niestety nie poinformowałem go po biegu że był w błędzie bo osiągnąłem swój cel. Ciężkie treningi popłaciły, całą praca, którą w to włożyłem, cały wysiłek. Okres przygotowawczy był bardzo udany, więc nie widziałem innej opcji, ale zawsze wszystko się może zdarzyć, więc wolałem dmuchać na zimne. Brakło mi tylko większej ilości długich wybiegań, no ale cóż mam teraz nauczkę na przyszłość.

        Bieg zacząłem spokojnie. Złapałem pacemakerów i praktycznie 20km biegłem za nimi. Pierwsze 10km bardzo luźno mi się przebiegło, potem żelik i od 15km zaczęły się problemy walka z samym sobą, ciało mówiło że nie dam rady, ale jednak umysł twardo mówił że dam radę choćby nie wiem co. Nogi po prostu odmawiały posłuszeństwa, żel nie wpłynął na mnie tak mocno jak przypuszczałem, sądziłem że dostanę takiego mocnego kopa, że nagle zacznę góry przenosić. Ale nie nogi nadal bolały, ale w głowie cały czas miałem swój nieudany bieg republiki, więc zacisnąłem zęby i biegłem dalej, kolega z klubu powiedział że na 16km wyglądałem źle, wątpił że dobiegnę i że złamię 1,5h ale udowodniłem że dam radę!! Na 18km dostałem zastrzyk energii nogi przestały boleć, przyśpieszyłem i biegło się super aż do 20km gdzie to walka znowu z samym sobą , znowu te myśli żę nie dam rady , ale przyśpieszyłem i przestałem myśleć o tym, nagle usłyszałem wrzawę ludzi, którzy stali przy mecie i kibicowali była tam także moja dziewczyna, która mocno mnie wspierała!! na ostatnim zakręcie prawie zwymiotowałem, ale już nie miałem czym więc tylko odruch był i na ostatnie prostej dzida wyprzedziłem jeszcze 7 osób, skrzydeł dostałem , gdy usłyszałem głos swojej dziewczyny, która mi krzyknęłą "dajesz łamiesz!!" to mi dodało takiego kopa, że wtedy wiedziałem, że choćby nie wiem co to złamię te 1,5h, no i udało się czas: 1:29:28 miejsce open 137/1467. Zawody oczywiście na bardzo duży plus, teraz trzeba jeszcze ciężej pracować, żeby więcej takich było!!

   Dzisiaj już mnie nosiło i musiałem wybiegać 6km w tempie 4:57.Nogi trochę zakwaszone, bolały lekko ale po tym wybieganiu doskonale się czuję. Ten tydzień też pełen luźnych treningów, bo w niedzielę czeka mnie ostatnie 10km w tym roku, chcę tam złamać swoją życiówkę, może nie będę tam pierwszej świeżości, ale mam nadzieję że dam radę, zobaczymy teraz czuję się mocno więc czemu nie pobiec na maxa i spróbować swojego szczęścia, czas tylko rozluźnić się i na koniec tygodnia pobudzić mięśnie bo w niedzielę OGIEŃ!!

                                                                                                   Cześć, siemanko!
                                                                                                     Hemerodromos

sobota, 4 listopada 2017

Ostatnie kilka godzin i OGIEŃ!!

      TO JUŻ JUTRO
              Właśnie wtedy okaże się ile dałem z siebie podczas przygotowań, ile włożyłem w to wszystko serca, ile poświęcenia i czy na tyle duże bym osiągnął swój cel (złamać 1,5h). Wszyscy bliscy będą jutro ze mną: moja rodzina, moja dziewczyna, znajomi, koledzy z klubu. Wiem żę Ci wszyscy są ze mną. Czas wymazać przeszłość dobrym biegiem. Jutro stawiam kolejny krok ku lepszym wynikom, ku lepszej przyszłości biegowej.

              W trakcie przygotowań było wszystko, a zwłaszcza pot, łzy nawet z tego potu się pojawiały. A jeśli chodzi o treningi , były wybiegania, BC2, kilometrówki, 2x5km, 3x3km. Dosłownie wszystko co potrzebne pod półmaraton. Teraz odpowiednie nawodnienie było, codziennie ponad 2 litry wody. Dobre jedzenie głównie białko i węglowodany, aczkolwiek trochę tłuszczów też się znalazło.Dzisiaj był ostatni trening przed "połówką" lekkie wybieganie 5km tempo 4:41 i na koniec na rozbudzenie mięśni 4x100m. W moim przypadku bardzo dobrze sprawdza się ten trening dzień przed zawodami. Daje mi w trakcie zawodów duży luz i świadomość tego żę jestem przygotowany w 100% i przede wszystkim komfort mięśniowy. Czuję się jak młody Bóg hahahahahah. Teraz już tylko pozostało spijać ostatnie krople wody. Mam nadzieję że jutro będę się czuł tak samo dobrze jak po zawodach na 15km w maju , gdzie to zrobiłem własną życiówkę, poniżej załączę zdjęcie.

             Co tu dzisiaj dużo pisać, po prostu trzymajcie za mnie kciuki! Ja dam z siebie wszystko i nie zawiodę. Dziękuję wszystkim , którzy ze mną byli w trakcie tych przygotować w szczególności: mojej dziewczynie, moim rodzicom, Trenerowi i całej ekipie Czarnych wilków. Życzę miłej nocy i pozdrawiam.

                                                                                                        Cześć , siemanko!
                                                                                                           Hemerodromos

czwartek, 2 listopada 2017

Ostatnie 3 dni przed półmaratonem

Jeszcze tylko 3 dni i wszystko się wyjaśni!!

      Niedawno były 3 miesiące ,teraz zostały już tylko 3 dni ależ ten czas szybko leci ahh.. Ale nie ma tego złego, na dzień dzisiejszy czuję się dobrze, nic nie doskwiera, czuję się dobrze fizycznie, jak i psychicznie, czuję że wykonałem kawał dobrej roboty.
    
        Ten tydzień już całkowicie luźniutko, nie ma co się spinać przed zawodami, spinałem się przez całe 3 miesiące przygotowawcze. Teraz pozostało tylko wybiec, to co wytrenowałem i z mocną głową przebiec ten dystans łamiąc jednocześnie 1h30min, to jest dla mnie priorytetem. Jak Bóg da ten czas będzie zdecydowanie lepszy. Czasami tak bywa że podczas biegu dostajemy tych myśli że nie damy rady, ale teraz chcę przełamać ten głos wewnętrzny i pokazać żę dam radę, choćby nie wiem co. Nieważne żę 2 tygodnie temu bieg mi nie wyszedł, słabo pobiegłem no trudno zdarza się... ale ten bieg już jest przeszłością wyciągnąłem z niego wnioski i już nie ma znaczenia. Teraz jest nowy cel i to właśnie wszystkie myśli muszę skierować na ten bieg i pokazać że jak się chce to można wszystko osiągnąć!! Każdy na swojej drodze upadał, nieważne czy nazywał się Mo Farah czy Eliud Kipchoge, każdy z nich poznał smak porażki, żeby w końcu poznać smak zwycięstwa, oni mogą to potwierdzić , że każda porażka ich wzmacniała, nie tylko ich ale też ich charaktery. Dlatego ten pierwszy z nich jest moim idolem.

         Dzisiejszy trening wyglądał następująco: 5km biegu spokojnego, potraktowałem to jako rozgrzewkę, takie rozluźnienie mięśni, dogrzanie. A potem zabawa biegowa 6x1min na przerwie 2 minuty. Zabawa biegowa ma na celu pobudzenie moich mięśni przed zawodami , żeby cały czas czuły i był  w gotowości do tego że niedługo będą musiał mnie ponieść przez ponad 21km w szybkim tempie tak jak prawdziwego Hemerodromosa. 
         
         Od jutra zaczyna ostro pilnowanie się z jedzeniem żadnego  śmieciowego jedzenia , trochę słodyczy rano kawka, dzisiaj zjadłem ostatnią pizzę, po prostu uwielbiam to danie <3 . I nawadnianie się specjalnym napojem, który jeszcze piłem jak trenowałem KickBoxing a mianowicie: Woda z cytryną, miodem i 1/2 łyżeczki soli. Czuje się bardzo dobrze nawodniony po tym specjale. Na tym już będę kończył. Jeszcze się odezwę przed półmaratonem , a na pewno po, ale już możecie zacząć trzymać kciuki!!

                                                                                            Cześć , siemanko!
                                                                                               Hemerodromos

środa, 1 listopada 2017

1-szy Listopada DZIEŃ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

   PAMIĘTAJMY!!

                   Dzisiejszego dnia mamy możliwość uczczenia tych, których już z nami nie ma, nie tylko naszych bliskich, ale ich przede wszystkim, ale także ludzi sportu, wielu zmarłych biegaczy, ludzi pracujących w znanych firmach sportowych, które w znacznym stopniu przyczyniły się do rozwoju sportu, oraz technologii w sporcie (np. nike). Zmarłych sportowców, którzy za swojego życia dokonywali wielkich przełomów w sporcie, ich nauki są głoszone do dzisiaj. To co udowodnili, ukazali zmieniło na zawsze świat sportu, wierzmy w to że dzięki ich naukom młodzi będą mieli lepsza drogę do rozwoju i mam nadzieję że dzięki temu że posiadamy już tę wiedzę, którą nam przekazali nasi poprzednicy, będziemy ich w stanie przerosnąć, zawsze mówię ,że kolejne pokolenie musi przerosnąć te poprzednie , aby ukazać że ewolucja idzie w dobrym kierunku.

                  Nie można także zapomnieć o ludziach, którzy tracili życie na biegach. Zwłaszcza głośna ostatnio sprawa z maratonu warszawskiego, gdzie to biegacz stracił przytomność, po czym po interwencji służb medycznych został odwieziony do szpitala, gdzie po kilku godzinnej reanimacji zmarł... Nie wiadomo dlaczego tak się stało, może po prostu organizm nie wytrzymał. Takich przypadków jest bardzo dużo, gdzie to ludzie giną na maratonach, a także innych biegach, pamiętajmy o nich bo oni ginęli prawdopodobnie robiąc to co kochali. Mam nadzieję że będziemy o nich pamiętać cały czas a nie tylko pierwszego dnia listopada.

                 Zupełnie już  z innej beczki, moje przygotowania pod półmaraton w Kościanie idą pełną parą, dzisiaj bieg spokojny 13km tempo 4:47. Nie wiem czemu ale po zażyciu żelu energetycznego czuję się zdecydowanie lepiej niż jakbym dopiero zaczynał bieg. Może tak na mnie działa taki duży zastrzyk energii. Do startu zostały tylko 4 dni teraz muszę się pilnować z jedzeniem żeby nie jeść żadnych świństw i po prostu dalej trenować z spokojem, aby nie przefolgować parę dni przed, teraz już tylko zabawa biegowa mi została i lekki bieg z rytmami bezpośrednio dzień przed zawodami.

                                                                                                Cześć, siemanko!
                                                                                                   Hemerodromos!